piątek, 4 grudnia 2015

Klubowicze Majsterkowicze




okładkaKolejne spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki za nami. Tym razem Klubowicze pochylili się nad "Majsterką" P.Hardinga. Był to dzień pełen wrażeń... Opowie o nim Marysia:

Świątecznie. To dobre słowo, aby określić klimat nam dziś towarzyszący. Panie upiekły pyszne ciasta i ciasteczka, coby uczta miała charakter nie tylko intelektualny... Dostaliśmy też mnóstwo prezentów; ręcznie robionych małych dzieł sztuki. Radości było mnóstwo. Wzruszenie było tym większe, iż nasi Klubowicze odwiedzili nas, pomimo niedyspozycji fizycznych.
Literacką bohaterką spotkania była "Majsterka" Paula Hardinga. Moim zdaniem dzieło wybitne, ale też wymagające. To ten rodzaj literatury, który wymaga całkowitego skupienia, zwolnienia tempa, odcięcia się od świata i zanurzenia wgłąb. Może dać ogromną literacką przyjemność lub stać się drogą przez mękę. Pewnie dlatego spotkało się z tak różnorodnym odbiorem - niektórzy nie dobrnęli do końca, innych to sporo kosztowało, byli też tacy, którzy dali uwieść się kreowanemu światu i czytali z zapartym tchem. Rozmowa miała przebieg bardzo łagodny i obfitowała w dygresje. Snuła się i lekko przeskakiwała z tematu na temat. Być może był to efekt pełnych brzuszków i świątecznego nastroju, bądź też zmęczenia (dyskusja była poprzedzona spotkaniem "Akcja e-motywacja" prowadzonym przez Anię). Na pewno przyjemnie było nam siedzieć razem i snuć refleksje.
Uwagę przyciąga już sama okładka - ascetyczna i pociągająca w swej prostocie. Doskonale współgra z egzystencjalną tematyką. Rozpoczynamy lekturę. Język - piękny, malarski, metaforyczny, a jednak poddany pewnej ascezie. Sam w sobie stanowi ogromną wartość. Początek może nie być łatwy. Śmierć. Rozrachunek z przeszłością. Aby iść dalej, musimy pozwolić, aby dotknęło nas ukłucie bólu egzystencjalnego, potem jest tylko łatwiej. Przychodzi afirmacja świata i życia, które chociaż są tajemnicą, którą wciąż próbujemy rozwikłać, pełne smutku i cierpienia tak wiele od nas wymagają, są nieskończenie piękne. I to wystarczy. A jeśli czasem wydaje nam się, że jest to zbyt duży ciężar, nie martwmy się - kiedyś umrzemy. I to nie jest zła nowina.
A my, Majsterkowicze, codziennie próbujemy od nowa - oliwimy nasze mechanizmy, łatamy przetarcia i dziury, naprawiamy trybiki i sprężyny. Próbujemy żyć. Próbujemy być szczęśliwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz