Na stronie Newsweek.pl/Kultura znaleźć możecie ciekawy artykuł pod wiele mówiącym tytułem „50 twarzy Greya? Niech będzie! Byle czytali”. Autor Jakub Korus rozmawia z autorkami książki pt. "Szwecja czyta. Polska czyta" (Katarzyna Tubylewicz i Agata Diduszko-Zyglewska) i różnicami w podejściu do tzw. literatury popularnej i wysokiej. Zgadzam się ze stwierdzeniem, iż łatwe lektury bywają pomostem do trudniejszych oraz że czytać mogą i powinni wszyscy, a więc także ci, którzy sięgają tylko po łatwe lektury. Trudno, byśmy naszą przygodę z literaturą zaczynali od na przykład Joyce'a. Jeśli kiedyś nasza literacka droga nas do niego zaprowadzi - świetnie, jeśli nie - świat na pewno się nie zawali. Nasze życie i tak będzie bogatsze dzięki lekturze, której doświadczyliśmy :-) I jeszcze jeden cytat na zachętę: W Polsce czytanie było przez lata atrybutem inteligencji, więc w
stosunku do niej pozostało nam sporo snobizmu, który wynika z tego, że
kiedyś czytanie było atrybutem pewnej klasy społecznej. W dzisiejszych
czasach pogarda dla literatury gatunkowej jest dość prowincjonalna. Na
świecie od dawna wiadomo, że również literatura popularna, ta która ma
być czytana powszechnie bez względu na klasę społeczną i wykształcenie
może mieć wysoką jakość. Z pewnością nie ma jej wspomniany Grey, ale na
pewno mają kryminały Mankella. I nie tylko kryminały!
Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?